W Polsce pacjenci z zaawansowanym rakiem podstawnokomórkowym skóry oraz z zaawansowanym czerniakiem nie mogą skorzystać z szans, jakie daje im leczenie celowane molekularnie. Terapie te wciąż nie są finansowane w ramach programów lekowych.
Są to chorzy, u których inne metody leczenia – operacja czy radioterapia – zawiodły oraz tacy, u których ze względu na położenie zmian nie można takich standardowych terapii zastosować. Chemioterapia jest z kolei nieskuteczna. Ci pacjenci wykorzystali już wszelkie możliwe metody terapeutyczne i nie mamy im już nic kompletnie do zaoferowania – skomentował prof. Witold Owczarek, przewodniczący Sekcji Onkologicznej Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego.
Tymczasem zaawansowany rak skóry sprawia nie tylko cierpienie fizyczne, ale też psychiczne. Wrzodziejące guzy, zlokalizowane często w widocznym miejscu, np. na twarzy, ulegają zakażeniom i wydzielają przykrą woń. – Powoduje to izolację społeczną, odtrącenie tych osób, szereg problemów natury psycholgicznej – wymieniał prof. Owczarek. Zwrócił też uwagę, że brak dostępu do terapii celowanej, może mieć u tych chorych inne dramatyczne skutki w postaci np. utraty wzroku.
Ostatnią szansą mógłby dla nich być terapia celowana (lek wismodegib), który blokuje w komórkach raka szlak sygnałowy Hedgehog. Dzięki temu wzrost guza zostaje zahamowany, a chory zyskuje szansę na dłuższe życie dobrej jakości. Lek daje szybką i długotrwałą odpowiedź u 60-70 proc. pacjentów. Obecnie nie jest jednak w Polsce finansowany. Terapia celowana przynosi tym chorym nie tylko ulgę fizyczną, ale też psychiczną. Otwarte rany maleją, przestają wydzielać przykrą woń.
Obecnie chorzy z zaawansowanym czerniakiem mający mutację w genie BRAF mogą dostawać jeden lek z grupy tzw. inhibitorów BRAF (wemurafenib lub dabrafenib). Natomiast standardem jest podawanie im terapii skojarzonej – czyli inhibitora BRAF łącznie z inhibitorem MEK (kobimetynib lub trametynib).
– To leczenie jest około dwa razy skuteczniejsze jeżeli chodzi o poprawę przeżyć całkowitych, mniej toksyczne, czyli lepiej tolerowane przez chorych – mówił prof. Rutkowski. Aż 45 proc. pacjentów otrzymujących to leczenie przeżywa trzy lata, podczas gdy jeszcze w 2011 r., gdy pojawił się pierwszy nowy lek na czerniaka odsetek ten był ok. ośmiokrotnie niższy.
– To jest bardzo frustrujące dla lekarza, jeżeli wie, że powinien zastosować całkiem inne leczenie niż może zastosować – podkreślał prof. Rutkowski. Frustracja dotyka również pacjentów, którzy obecnie mogą dowiedzieć się o nowych terapiach w internecie i trudno im się pogodzić z odbieraniem szansy na skuteczniejsze leczenie.
Raki skóry stanowią około jednej trzeciej wszystkich przypadków zachorowań na nowotwory złośliwe. Najczęstszy jest podstawnokomókowy rak skóry. Nowotwory te nie są jednak rejestrowane, dlatego szacunki na temat przypadków zachorowań w Polsce są znacznie zaniżone. Na podstawie predyspozycji do raka skóry wśród osób rasy kaukaskiej szacuje się, że co roku w naszym kraju pojawia się 40-50 tys. nowych przypadków tych nowotworów.
Ich zaawansowane postacie są jednak bardzo rzadkie. Przede wszystkim dlatego, że raki te rosną wolno, łatwo je wykryć i usunąć. Łącznie odpowiadają one za ok. 10 proc. zgonów z powodu nowotworów złośliwych skóry, a większość, bo aż 80-90 proc., ma związek z czerniakiem (który stanowi mniej niż 5 proc. przypadków nowotworów skóry).
Źródło: Rzeczpospolita